Jednopartówka
„Wiara
w miłość.”
Chodziły
od sklepu do sklepu przeciskając się przez zatłoczone centrum handlowe. Ich
celem było dotarcie do sklepu z sukniami. Już z daleka widziały witrynę, na
której widniało wiele pięknych kreacji. Nie wiele myśląc weszły do sklepu i od
razu zaczęły przeszukiwać regały.
-
W tej było by ci ślicznie. – powiedziała różowo włosa pokazując przyjaciółce
długą sukienkę o odcieniu delikatnego błękitu. – Pomyśl tylko. Ty w tej
sukience, a obok ciebie Shika w tym jego czarnym garniturze.
-
Sakura…- zaczęła nie pewnie blondynka. – Ja i Shikamaru… my… nie jesteśmy już
razem. Nie chciałam mówić ci tego przed ślubem. Gome. – szepnęła. W jej
niebieskich oczach pojawiły się łzy. Wpatrywała się w zaskoczoną zielono oką, z
której nagle wyparował cały entuzjazm spowodowany jej rychłym za mąż pójściem.
Fakt do ślubu zostały już tylko trzy tygodnie. Zarezerwowana sala, zaproszeni
goście… wszystko dopięte niemal na ostatni guzik.
-
Jak to? – zapytała zdziwiona. – Co wam do cholery odbiło?!
-
To mi odbiło. Miałam… miałam romans z innym. – zatkało ją. Zawsze miała Ino i
Shikamaru za parę doskonałą. Rozumieli się bez słów, nigdy się nie kłócili.
-
Boże Ino. – jęknęła - Przecież Shikamaru był dla ciebie dobry, zawsze chodził z
tobą tam gdzie chciałaś, był przy tobie w każdej nawet najgorszej sytuacji,
dawał ci wszystko.
-
Dawał… - przyznała z rezygnacją. Już nie kryła łez. Słone potoki płynęły po jej
zaróżowiałych policzkach. – A jednak Sai’owi udało się zaciągnąć mnie do łóżka.
I to nie jeden raz.
-
Ino ty chyba zwariowałaś! – krzyknęła. – Nie… gorzej zakochałaś się.
-
Sakura zrozum. Miałam już dość tej monotonii. Co dziennie to samo. Śniadanie,
praca, powrót do domu, obiad, wyjście na miasto lub na spacer, kolacja… ile
można? A Sai? On dał mi coś, czego już dawno mi brakowało. Ten dreszczyk
emocji, znów te uczucie walki o drugą osobę… - powiedziała. Nie wytrzymała. Nie
mogła tak po prostu stać i słuchać jak blondynka mówi w ten sposób o jej
przyjacielu. Sukienka, którą do tych czas trzymała w rękach upadła na podłogę.
Ze łzami w oczach wybiegła ze sklepu zostawiając osłupiałą przyjaciółkę samą.
*
Błąkała
się bez celu po mieście. Kilka minut wcześniej rozmawiała z narzeczonym i
uzgodnili, że obiad zjedzą razem w domu. Szła długą aleją prowadzącą przez
pobliski park. Dopiero po chwili zauważyła pary i rodziny z dziećmi chodzące
dokoła niej. W pewnej chwili zatrzymała się i dotarła do niej smutna prawda.
Przypomniała sobie wszystkie pary, którym się nie udało, między innymi jej
rodziców, którzy rozwiedli się, kiedy miała pięć lat. Nagle ogarną ją strach, przerażenie,
bo przecież ona właśnie pakowała się w to samo! Za trzy tygodnie miała przysiąść,
Naruto wierność, aż po grób, ale czy to wszystko ma sens? Nawet nie spostrzegła,
kiedy stanęła przed drzwiami do ich wspólnego mieszkania. Przekroczyła próg
pomieszczenia i od razu do jej nozdrzy doleciał słodki zapach gotowanego
właśnie przez jej narzeczonego obiadu. Mężczyzna podszedł do niej i pocałował
na powitanie.
-
Hej, co jest? – zapytał, kiedy już się od siebie odkleili.
- Nic tylko… a zresztą opowiem ci przy
obiedzie.
-
W takim razie siadaj, już nakładam. – powiedział. Po chwili przed różowo włosą
pojawiło się kilka zachęcająco pachnących potraw. Od razu wzięła do ręki
pałeczki i zaczęła jeść, a w między czasie opowiedziała niebiesko okiemu, co
się stało.
-
Faktycznie przykra sprawa, ale musisz zrozumieć, że nie możesz się tak
wszystkim przejmować. Zresztą znasz Ino nie od dziś. Wiesz, że ona sama nie wie,
czego chce.
-
Nie o to chodzi. – odparła z rezygnacją. – Ty nic nie rozumiesz. Ich związek
był dla mnie czymś nie rozerwalnym, jedyną pewną rzeczą na tym okrutnym
świecie. I w ogóle statystyki są przerażające… Naruto czy ty sądzisz, że warto
robić całą tę komedię ze ślubem…?
-
Czy ty mi właśnie proponujesz żebyśmy wszystko odwołali?
-
Ja… sama nie wiem… - wzruszyła ramionami. Tak naprawdę chciała, żeby zapewnił
ją, że z nimi będzie inaczej, że im się uda…
-
Jak chcesz kochanie, tylko zastanów się nad tym dobrze? – zapytał, po czym
wyszedł z kuchni. Załamana powlekła się do łóżka i padła na nie jak kłoda.
Słyszała jak blondyn wchodzi do łazienki, bierze prysznic i siada przy
komputerze w sąsiednim pokoju. Zachowywał się tak jak by nigdy nic. Wtedy
ogarnęły ją wątpliwości. Może on od początku nie chciał tego ślubu? Może
zdecydował się na wszystko tylko dla niej i jego rodziców, którzy od początku
ją polubili? Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.
Obudziła
się późnym wieczorem. Powoli wstała z łóżka i poszła do kuchni. Po drodze
zajrzała do sąsiedniego pokoju. Na biurku, na którym stał komputer leżał jej
narzeczony. Drukarka drukowała ostatnie pliki dokumentów zrzucając je tym samym
na podłogę. Podeszła do mężczyzny i delikatnie zaczęła go szturchać.
-
Kochanie…, choć idziemy do łóżka. – szepnęła.
-
Jeszcze chwila… znalazłem jeszcze jedną parę. – nie zrozumiała. Dopiero teraz
zwróciła uwagę na kartki, jaki przed chwilą wyrzuciła drukarka. Znajdowały się
na nich setki imion i nazwisk, a obok nich różne cyfry mówiące o długości
związków danych par. – Wystarczy Ci? – zapytał.
-
Do czego?
-
Żeby wziąć ze mną ślub. – odparł.
-
A ty? – szepnęła.
-
Co ja? – spytał zdziwiony.
-
Chcesz się ze mną ożenić?
-
Jasne! Myślisz, że, po co tu sterczałem zamiast leżeć w miękkiej pościeli u
boku najpiękniejszej kobiety na świecie?
-
To, dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś?
-
Bo ty wolisz wierzyć statystykom zamiast mnie.
-
A ty, w co wierzysz?
-
Wierzę w nas. – szepnął, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek. To
jej wystarczyło. Nie mają się przecież, po co śpieszyć. W końcu mają przed sobą
całe życie…
Negai