Rozdział
2
„Hokage”
Szła
długimi i krętymi uliczkami wioski. Prze nią dumnie kroczyła „narzeczona”
Naruto, obok i za nią oddział ANBU. Widziała zaciekawione spojrzenia ludzi
wychylających się z za szczelnie zasłoniętych okien. „Dziwne – pomyślała –
normalnie wyszliby na ulice, żeby mieć lepszy widok, a teraz… tak jak by się
bali… .” Doszli do wielkiego budynku i weszli do środka. Po przejściu kilku tak
dobrze jej znanych korytarzy i pokonaniu krętych schodów stanęła przed drzwiami
do gabinetu Hokage, w sumie to także jej gabinetu. Spojrzała na czerwono oką,
która otworzyła złapała ją za krawędź płaszcza i pociągnęła za sobą wchodząc tym
samym do gabinetu, w którym siedział znudzony blondyn. Za nimi wszedł dowódca
oddziału.
-
Naruto –kun!!!- krzyknęła przesłodzonym głosem dziewczyna.
-
Co się znowu stało? – zapytał nie odrywając wzroku od dokumentów.
-
No bo…
-
W sunie to nic się nie stało… – zaczęła różowo włosa przerywając tym samym
wypowiedź czerwono włosej – po prostu zdziwił mnie fakt, że zwykła małolata ma
prawo wziąć oddział ANBU i zaaresztować Hokage, który najzwyczajniej w świecie
jadł śniadanie w Ichiraku. –
powiedziała. Zszokowany blondyn przeniósł wzrok na kunoihi, która opuściła
kaptur ukazując tym samym swoje oblicze.
-
Sakura-chan…
*
Ciemność,
tak najłatwiej określić to co się działo w pomieszczeniu. Przy okrągłym stole
siedziało dziewięć osób od których poczynań może zależeć los wielu wiosek.
Dziewięciu głównych spiskowców z dziewięciu krajów. Jedynym źródłem światła w
pomieszczeniu była świeca stojąca na środku stołu.
-
Co teraz zrobimy?
- Co masz na myśli?
-
Jak to „co mam na myśli”? To gówniara ukradła nam jedyną wskazówkę dotyczącą
położenia Tamashi* no Tama**. Jeśli dotrze do Konohy…
-
Już tam jest.
-
NANI!
-
Panowie nasze plany są zagrożone. Jedyną szansą na to by zaprowadzić nowy
prządek na świecie jest odzyskanie klejnotu i wyeliminowanie Tory.
*
-
Sakura-chan… co ty tu robisz?
-
Co ja tu robię? Co ty tu robisz, a raczej wyprawiasz co? Zaufałam ci,
powierzyłam pod twoją opiekę wioskę, a ty co? Co ty sobie wyobrażasz? Do czego
miało doprowadzić zastraszenie mieszkańców, zdegradowanie Kakashiego, zamykanie
barów, zakaz sprzedawania tych głupich książeczek co?
-
Uspokój się. Nie zapominaj do kogo mówisz!
-
To ty się nie zapominaj!
-
DOSYĆ! Naruto kim jest ta gówniara?!
-
Trochę szacunku! – odezwał się kapitan oddziału ANBU – Wielmożna – zaczął
zwracając się do Sakury i lekko się przed nią kłaniając – przepraszam za moje
zachowanie. Obiecują, że to już się nie powtórzy.
-
Wielmożna?! Myślałam, że to ty Naruto jesteś Hokage!
-
Bo jest tyle że 6th.
-
A ty?
-
Ona nosi tytuł 7th. A teraz proszę zostawcie nas samych. – powiedział blondyn –
Przepraszam za to co się przed chwilą stało. Usiądź i powiedz co cię sprowadza.
-
Potrzebuję twojej pomocy. Tutaj nie mogę powiedzieć dokładnie, ale musisz
wiedzieć, że chodzi o sojusz zawarty między wioskami. Pewna organizacja chce przejąć
władzę na świecie.
-
Rozumiem. Tylko co ja mam z tym wspólnego?
-
Dostałam misję, której celem jest zapobiegnięcie tej organizacji. Chcę, żebyś
wyruszył ze mną.
-
Dobrze wiesz, że nie mogę zostawić wioski. Poza tym… za miesiąc się żenię. Nie
mogę tak po prostu wyjechać. Przykro mi.
-
Słucham? Gdzie się podział twój duch walki? Co się z tobą stało. Zawsze
mówiłeś, że oddasz życie w walce o Konohe, a jak przychodzisz co do czego to
znajdujesz całą masę różnych wymówek.
-
Przestań jeśli przyszłaś tu tylko po to aby prawić mi morały, to możesz już
sobie iść. Nie potrzebnie się fatygowałaś.
-
Wiesz co myliłam się co do ciebie… TY NIEZASŁUGUJESZ NA TYTUŁ HOKAGE!
-
krzyknęła i opuściła pokój trzaskając drzwiami.
*
Wybiegła
z budynku. Po jej brzoskwiniowych policzkach spływały słone łzy. Kiedyś
obiecała sobie, że nie uroni ani jednej łzy, a teraz… płacze jak małe dziecko.
„Dość! – krzyknęła w myślach – Poradziłam sobie cztery lata temu, poradzę i
teraz. Nie pozwolę, aby ktoś znów zniszczył to o co tak walczyłam.”
***
*Tamashi
– z jap. Dusza
**Tama
– z jap. Klejnot
Tamashi no Tama – Klejnot Dusz
Negai
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz