Rozdział
8
„Kumo
Gakure”
Biegli
przez gęsty las. Cztery dni drogi za nimi pomimo opóźnienia do Kumo powinni
dotrzeć jeszcze dzisiaj. Ponad dwadzieścia cztery godziny biegu przyniosło
jednak jakieś pozytywne skutki. Kiedy oddalili się od granicy mogli trochę
zwolnić tępo. Między rosnącymi drzewami pojawiało się coraz więcej wolnej
przestrzeni. Po kilku następnych godzinach morderczego biegu oczom podróżnych ukazała
się brama wioski. Pod ogromnym kamiennym łukiem stało dwóch zamaskowanych
shinobi. Kiedy zobaczyli przybyszy rozsunęli się na boki. Uliczki w wiosce były
dosyć wąskie. Im dalej od bramy tym zabudowa była wyższa. Położenie wioski
względem terenu było niemal idealne. Żółto-białe ściany budynków komponowały
się z ceglastymi dachami. W oddali było widać najwyższy budynek, który według
logiki i układu poszczególnych zabudowań powinien się znajdować w centralnej
części wioski. Dopiero po podejściu bliżej można było zauważyć wysoką skałę za
budynkiem i trzy wysokie wierze strażnicze.
-
Nie rozumiem. – odezwała się nie spodziewanie czerwono oka. – Dlaczego im
bliżej bramy tym niższe budynki? Przecież gdyby były wysokie tak jak w Iwa to
łatwiej było by się bronić.
-
Nie koniecznie. Kiedy wioska zostałaby zaatakowana, a wrogowi udałoby się
przedostać przez bramę i zdobyć pierwsze budynki to łatwiej przeprowadzić atak
od góry. Kiedy postawiliby na dachach swoich shinobi to wyeliminowanie ich nie
sprawiłoby większych trudności. Jeśli nie to zawsze można postawić tam własne
oddziały, które z tyłu były by osłaniane. Poza tym niskie zabudowania łatwiej
odbudować. – odparła różowo włosa. Czerwono włosa spojrzała na nią kątem oka.
Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, znów przybrała maskę obojętności, która
znikała tylko podczas walk ustępując miejsca wyjątkowemu skupieniu. Westchnęła
głośno, a wzrok przeniosła prze siebie. Dopiero teraz zauważyła, że od biura
Kage dzieli ich tylko kilka metrów. Uśmiechnęła się pod nosem. Nareszcie.
Dzisiejszą noc spędzi w ciepłym, miękkim łóżku.
*
Wyszedł
z biura głośno trzaskając drzwiami. Jego dziadek wziął dzień wolnego, co
oznacza, że na pewno nie pojawi się w pracy. Powolnym krokiem podszedł do
długiego biurka, przy którym stała fioletowo włosa kobieta. Ostrożnie podszedł
do niej i delikatnie objął ją w pasie przyciągając ją tym samym do siebie.
-
Przestraszyłeś mnie. – szepnęła. Poczuła na swojej szyi pełne namiętności
pocałunki. Ręce mężczyzny powoli wjeżdżały pod jej zwiewną bluzkę. – Maraku… -
jęknęła. – A jeśli ktoś nas zobaczy?
-
Nie martw się. Dziadek ma wolne, a reszta jest na misjach. Nikt nam dzisiaj nie
przeszkodzi. – powiedział. Obrócił ją przodem do siebie. Ustami znów dotknął
jej szyi. Pocałunkami jechał ku górze. Kiedy już miał zasmakować jej ust
usłyszał za sobą donośny, gruby głos.
-
RAMASAKA, CO TO MA ZNACZYĆ?!
*
Pchnęła
duże dębowe drzwi otwierając je tym samym na oścież. Za nią szedł nadzwyczaj
spokojny blondyn i wściekła na wszystko i wszystkich czerwono oka. Weszli po
długich, drewnianych schodach na czwarte piętro budynku. Na końcu długiego
korytarza znajdowały się dwie pary drzwi. Jedne naprzeciwko schodów prowadzące
do biura Kage, drugie nie, co z boku należące do gabinetu jego zastępcy. Parę
metrów przed nimi stało długie biurko należące do sekretarki. Przy nim stał
bordowo włosy mężczyzna namiętnie całujący fioletowo włosą. Uśmiechnęła się i
pocichł podeszła do pary.
-RAMASAKA,
CO TO MA ZNACZYĆ?! – zapytała grubym, ochrypniętym głosem. Zakochani jak
oparzeni odskoczyli od siebie. Przerażony mężczyzna posłał dziewczynie srogie
spojrzenie. Panującą ciszę przerwał głośny śmiech różowo włosej.
-
Bardzo śmieszne Sakura, naprawdę bardzo śmieszne.
-
Gome Maraku, ale nie mogłam się powstrzymać. Jest staruszek?
-
Nie. Wziął dzień wolnego. A w ogóle, co ty tutaj robisz? Nie miałaś być
przypadkiem w Konoha?
-
Byłam, ale zmieniły mi się trochę plany. Anosa Maraku, Arana poznajcie proszę
to jest Naruto i Bijin. Pomagają mi.
-
Miło mi poznać. – powiedział brązowooki. – Zapraszam do gabinetu. Tam omówimy
wszystko. Arana zaparzysz herbatę? – zapytał dziewczynę, która natychmiast
spłonęła rumieńcem, po czym skinęła głową i ruszyła w kierunku schodów.
Negai
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz