Rozdział
5
„
Skrucha – Dziewięćsił”
Różowo
włosa kunoihi szła zaludnionymi ulicami wioski, co chwila przystając i witając
się z kimś. Krajobraz dokoła niej powoli zaczął ulegać zmianie. Budynki
mieszkalne zastąpiła bujna roślinność. Z daleka widziała zarys starej, małej
chatki. Przyśpieszyła i już po chwili znalazła się przy drzwiach wejściowych.
Zapukała, a kiedy usłyszała donośne „Wejść!” przekroczyła próg pomieszczenia. Po
skromnym pokoiku walały się stosy pustych butelek po sake. Przy ścianie stała
kanapa, przed nią mały stolik i dwa fotele. W drugim końcu pokoju stała
biblioteczka, a tuż obok niej zawalone różnymi papierami biurko. Naprzeciw
ległej ścianie znajdowały się drzwi, z których właśnie wyszła pani domu
trzymająca w rękach miskę z sałatką. Za nią dumnie kroczyła mała, różowa
świnka.
Zesztywniała.
W jej oczach pojawiły się od tak dawna niewidziane łzy. Upuściła drewnianą miskę,
która rozbiła się o ziemię na milion kawałeczków. Nagle podbiegła do dziewczyny
i przytuliła ją. Zdezorientowana kunoihi oddała uścisk.
-
Wróciłaś… - szepnęła blondynka uwalniając tym samym uczennicę z uścisku.
-
Niestety nie na długo. Właściwie to przyszłam się poradzić.
-
So ka… usiądź napijemy się sake i opowiesz mi wszystko.
*
Stał
na jednej z sześciu głów Hokage. W jego prawej ręce spoczywał parujący jeszcze
kubek kawy. Jego wzrok utkwiony był w najwyższym budynku w wiosce. Ciągle miał przed oczami wydarzenia sprzed
czterech lat. Sceny walki, morze krwi, setki ciał, jej odejście oraz zdarzenia
z poprzedniego dnia. Jak on mógł ją do cholery tak potraktować?! Bo chciał
odreagować, ulżyć sobie? NIE! Znów to zrobił. Wybrał swoją dumę zamiast niej.
Przecież mógł z nią spokojnie porozmawiać, a zamiast tego wydarł się na nią bez
powodu. Nie może po raz kolejny zlekceważyć jej słów. Wziął ostatni łyk napoju
i zeskoczył ze skały. Obrócił głowę do tyłu i spojrzał na twarz 4th.
-
Jeszcze będziesz ze mnie dumny tato. Udowodnię, że jestem godzien tytułu
Hokage. – szepną. Podjął decyzję. Jedną z najważniejszych w swoim życiu. „Nie
popełnię tego samego błędu po raz drugi…” – pomyślał i zniknął w kłębach
szarego dymu.
*
Na
obrzeżach Konohy przed małym drewnianym domkiem siedziały dwie kobiety. Obie
głęboko zamyślone. Po chwili jedna z nich wyjęła z kabury stary zwój i położyła
go na stole. Zdziwiona blondynka wzięła go do ręki i uważnie mu się przyjrzała.
-
Ten zwój to jedyna wskazówka położenia pierwszej części klejnotu. – powiedziała
różowo włosa.
-
Istotnie. Wygląda na bardzo stary. Otwierałaś go?
-
Nie. Chciałam to zrobić w twojej obecności. – odparła. Po chwili jej źrenice
rozszerzyły się. Ze zdziwieniem skierowała swój wzrok w stronę pobliskiego lasu.
Z zarośli wyłoniła się postać wysokiego blondyna o przenikliwych błękitnych
oczach. Mężczyzna stanął na chwilę zastanawiając się nad swoją decyzją. Uniósł
spuszczony dotąd wzrok. Kiedy zobaczył siedzącą przed domkiem Tsunade i
towarzyszącą jej zielonooką zrozumiał, że już nie ma odwrotu. Przełknął głośno
ślinę i ruszył w kierunki chatki.
-
No proszę, kogo nam tu przywiało. – zakpiła 5th. – Czyżby naszemu wielmożnemu
znudziło się słuchanie swojej „ukochanej”?
-
Zabawna jak zawsze. Nie przyszedłem się kłócić.
- A to
coś nowego. – powiedziała kobieta ozdabiając to głośną salwą śmiechu. Uspokoiła
się dopiero, kiedy zobaczyła karcący wzrok swojej uczennicy. – Więc co cię tu
sprowadza Wielmożny?
-
Chciałem porozmawiać z Sakurą, a właściwie to ją przeprosić. Mam nadzieję, że
wybaczy mi moje bezczelne zachowanie. Poza tym zastanowiłem się nad tym, co mi
powiedziałaś. Pomogę ci. – powiedział, co wywołało uśmiech na twarzach obu
kobiet.
-
Nareszcie zmądrzałeś Uzumaki. – odparła z uśmiechem brązowo oka. – Siadaj.
Skoro masz zamiar wyruszyć razem z Sakurą to powinieneś przy tym być. Otwórz
go. – dodała podając uczennicy zwój. Dziewczyna wzięła go do ręki i powoli
rozwinęła. W środku szkarłatną krwią było napisane jedno słowo.
„Dziewięćsił”
-
„Dziewięćsił”?
-
„Dziewięćsił” to potoczna nazwa wielkiej bitwy, która dała początek największym
ukrytym wioskom. – zaczęła Tsunade, popijając sake. – Ponad sto lat temu ziemiami,
na których obecnie znajduje się Kraj Ognia oraz sąsiednie państwa władał jeden
władca. Miał on na swoich usługach cztery smoki. Pewnego dnia nadeszła susza.
Zdesperowani poddani prosili Cesarza o pomoc, jednak on odmówił. Wtedy smoki
postanowił pomóc biedakom. Wzniosły się nad morze i machając skrzydłami
stworzyły ogromną falę, która zalała przesuszone pola. W tym samym czasie
Cesarz wydawał swoją jedyną córkę Tsuki za mąż za mężczyznę, którego ona
nienawidziła. Kiedy władca dowiedział się, że smoki sprzeciwiły się jego woli
kazał zamknąć je w jaskiniach znajdujących się na szczytach najwyższych gór w kraju.
Jednak Tsuki nie zamierzała na to pozwolić. Stanęła przed ojcem w dniu
wykonania wyroku i powiedziała, że jeśli ukarze smoki to już nigdy więcej jej
nie zobaczy. Mężczyzna zignorował słowa córki. Wściekła dziewczyna stanęła
między czterema wzniesieniami układającymi się na kształt kwadratu i
przemieniła się w smoka, po czym zamknęła w jaskini, którą stworzyła po między
więzieniami swych braci. Cesarz wpadł w prawdziwą furię. Cesarstwo upadało.
Dziewięciu młodzieńców postanowiło ratować sytuację. Zebrali oni armię i
wypowiedzieli wojnę władcy. Zdesperowany mężczyzna wiedział, że nie wygra.
Kazał uwolnić smoki by poprosić je o przebaczenie i pomoc, jednak, gdy
otworzono jaskinie znaleziono tylko pięć części amuletu. Wojownicy pokonali
Cesarza i podzielili ziemie na kilka części. Pięciu najbardziej zasłużonych
otrzymało największe ziemię i poszczególne części klejnotu, które zaginęły
podczas Wielkiej Wojny. Legenda głosi, że jeśli zbierze się cały klejnot jego
siła będzie na tyle potężna by móc zapanować nad całym światem. Zwój, który
leży przed wami to jedyna pamiątka po Tsuki. Mogła go otworzyć tylko osoba,
która będzie w stanie zebrać wszystkie części klejnotu i zadba by nie wpadł w niepowołane
ręce. Tylko osoba spokrewniona z Tsuki.
-
Ale powiedziała pani, że Tsuki przemieniła się w smoka.
-
Tak, ale zanim to się stało wydała na świat znienawidzone przez Cesarza
dziecko, którego warunkiem życia było małżeństwo jego matki.
-
Czyli żeby zebrać odłamki klejnotu i ocalić wioskę musimy najpierw udać się na miejsce
walki lub śmierci smoków tak? – zapytał blondyn „przerzucając wzrok” z Tsunade
siedzącą naprzeciwko niego na Sakurę stojącą kilka metrów od nich wpatrującą
się w horyzont.
-
Nie koniecznie. – odezwała się niespodziewanie różowo włosa.
-
Co masz na myśli? – zapytał ze zdziwieniem 5th.
-
„Dziewięćsił” to nie tylko nazwa bitwy sprzed stu lat. To by było za proste.
Poza tym bitwa była po odnalezieniu naszyjnika. Wiadomo, czym zajmowała się
Tsuki?
-
Cóż… była medykiem. Znała się też na sporządzaniu lekarstw.
- Czyli także na zielarstwie. „Dziewięćsił”
to nazwa bardzo rzadkiego ziela będącego symbolem słońca i sił żywotnych. Jest
bardzo rzadki. Rośnie tylko w górach w Kraju Błyskawicy. Myślę, że to właśnie o
to chodziło Tsuki i że właśnie tam znajdziemy pierwszą część klejnotu.
-
W takim razie nie pozostaje nam nic innego niż wyruszyć w drogę. Anosa zapomniałbym…
Babciu czy… Wielmożna czy zgodziłabyś się zastąpić mnie podczas mojej
nieobecności?
-
Zajęłam się tą wioską kilka lat temu, zajmę się i teraz, ale jest jeden
warunek. Tym razem będziecie ostrożni jasne?
-
Ossu.
-
W takim razie… Ekchem! Haruno Sakura, Uzumaki Naruto! Waszym zadaniem jest
odnalezienie Klejnotu Tamashi no Tama i ocalenie Wioski Ukrytej w Liściach…
znowu. Wyruszacie jutro o świcie. Możecie odejść. – powiedziała z uśmiechem
kobieta.
-
Hai!
-
Naprawdę wierzysz, że sobie poradzą? – zapytała Shizune, która właśnie wyszła z
chatki.
-
A mam inny wybór? W końcu to nasza jedyna szansa o ile, jaka kol wiek jest.
*
Pod
główną bramą Konoha Gakure stała dwójka shinobi. Doskonale wiedzieli, że z tej
misji mogą nie wrócić żywi. Ale z tym właśnie wiąże się ryzyko bycia ninja, bo
przecież każda misja niesie za sobą jakieś niebezpieczeństwo. Dziewczyna
posłała towarzyszowi porozumiewawcze spojrzenie, na co on odpowiedział
skinieniem głowy. Kiedy już mieli ruszyć w drogę powstrzymał ich piskliwy głos.
-
STAĆ! Niegdzie nie pójdziecie chyba, że weźmiecie mnie ze sobą!
***
Dziewięćsił - od niepamiętnych czasów
symbol słońca i sił żywotnych, służył jako panaceum na wszystkie dolegliwości.
Dziewięćsił można spotkać na Podkarpaciu, ale nie wolno go zrywać, jest bowiem
pod ochroną. W opowiadaniu występuje również jako nazwa legendarnej bitwy.
Negai
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz